niedziela, 5 lipca 2015

trzy

3/9/2016

        Zmęczony podróżą młody siatkarz leżał bez ruchu na niewygodnej, skórzanej kanapie ustawionej na środku niewielkiego salonu jego sopockiego mieszkania. Zamglony wzrok zwrócony miał w stronę płaskiego telewizora zawieszonego na pomalowanej białą farbą ścianie. Nie miał siły ruszyć nawet najmniejszym palcem, bo jego całe ciało w dalszym ciągu odczuwało domowy obóz kondycyjny, który zorganizowała mu jego własna mama przy transformacji ogródka. Przeklinał sam siebie, że nie wykorzystał wolnego czasu na wylegiwanie się i postanowił pokazać, jakim jest dobrym synem, spędzając urlop w Warszawie wraz z rodzicami. A miał po czym odpoczywać, prawie trzy tygodnie turnieju olimpijskiego, były najcięższymi, a zarazem najwspanialszymi w jego życiu. Po tym, jak podczas dekoracji na jego szyi zawisł brązowy medal, nie ściągał go przez kolejne pięć dni. W takich momentach czuł, że każda minuta morderczych treningów miała sens. Był cholernie dumny z siebie i z chłopaków.
        Uśmiechnął się do wspomnień z niedalekiej przeszłości. Niestety chwilę potem zerwał się z kanapy jak oparzony, gdyż usłyszał niepokojące miauczenie dochodzące z przedpokoju.
        Wrzasnął, kiedy ujrzał rudego kota wylegującego się dokładnie na środku góry ubrań, wykopanych z torby obok. Stworzenie co jakiś czas zmieniało wstawało i zbyt wielkimi w stosunku do tułowia łapkami uklepywało podłoże, na którym miało zamiar się zdrzemnąć.
        Zdenerwowany chłopak szybko sięgnął po rudzielca, chociaż ten wbił pazury w jeden z Arturowych tshirtów i nie dawał szybko za wygraną. Chłopak już wyobrażał sobie stosy podziurawionych elementów garderoby i pożałował, że zgodził się przygarnąć zwierzę. Westchnął głęboko, kiedy mała, pomarańczowa kulka przylgnęła do jego przedramienia, cicho mrucząc z zadowolenia.
        - Szalpuk?! To ty? Już wróciłeś? - donośny głos Włodarczyka wybrzmiał w całym mieszkaniu. - Kurna, miałem posprzątać, zanim się pojawisz. Sorry!
        Blondyn odwrócił się w stronę kolegi z drużyny, który stał boso w samych bokserkach i przecierał leniwie zlepione po długim śnie powieki.
        - Ej, co to jest? - Oczy Wojtka zaświeciły się, kiedy zorientował się, że puchata rzecz w rękach Artura to kot. - Przytargałeś go tutaj z Wawy? Pojebało cię? - zaśmiał się.
        - Jakaś koleżanka mojej mamy ma hodowlę i najpierw wcisnęła go moim rodzicom, ale ojciec ma alergie... No i nie miałem wyjścia. - Pogłaskał maluszka po głowie, a ten zamruczał jeszcze głośniej.
        - Jak masz na imię, tygrysie? - Włodarczyk w tym momencie zwracał się już bezpośrednio do zwierzaka. - Ty, Artur! On nie ma ucha! Co ty mu zrobiłeś?!
        Szalpuk prawie zakrztusił się ze śmiechu, kiedy zobaczył poważną minę swojego tymczasowego współlokatora.
        - Ma na imię George i taki się urodził.
        Nie minęła sekunda, a Wojtek już wyrywał kota z ramion blondyna. Przez następną godzinę się z nim szamotał i mówił do niego jak to prawdziwego dziecka. Wyglądał na zachwyconego.
        Artur poczekał, aż kumpel będzie w stanie skupić się na czymś innym niż na kocie i zapytał:
        - Znalazłeś sobie mieszkanie?
        Wojtek pokręcił przecząco głową i zrobił błagalne oczy.
        - Mogę zostać jeszcze na trochę?
      - Tak tak. - Blondyn nie miał nic przeciwko lokatorowi, ale wiedział, że nie wytrzymają w takiej konfiguracji przez więcej niż kilka miesięcy. - Tylko daj znać jak będziesz chciał przyprowadzić tutaj jakąś laskę, ok? - zaśmiał się, bo Wojtek już dawno z żadną kobietą nie miał nic do czynienia. Dlatego wielce się zdziwił, kiedy zamiast zimnego, morderczego spojrzenia kolegi, napotkał na jego twarzy lekki uśmiech.
        - Za późno - wyszeptał i kiwną głową w stronę sypialni, którą okupował.
        - CO?! - wykrzyknął. - Przyjąłeś ją do takiego barłogu? - Rozejrzał się po mieszkaniu, które nie prezentowało się najschludniej.
        Wojtek tylko machał ręką i przewrócił oczami.
        - Ty lepiej gadaj jak tam z Idą! Dalej twierdzi, że jesteście "tylko przyjaciółmi"? - wredny uśmiech nie schodził z ust Włodarczyka.
        - Spróbuj komuś o tym wspomnieć, to rozpowiem na treningu, że sikasz na siedząco i produkujesz miliony pokoleń w simsach.
        - TO NIE JEST PRAWDA!
        - Byłem na twoim tablecie. Wykasowałem tej ostatniej rodzinie wszystkie alarmy przeciwpożarowe. - Westchnął. - Wiesz, tak ci tylko mówię, żebyś potem nie płakał, że spalili się żywcem.
        Włodarczyk poczerwieniał w sekundę, obrażony złapał za tableta leżącego na komodzie i pomaszerował do sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi.
***
        Wieczór był chłodny, szczególnie porównując go z nocami w Brazylii, dlatego Szalpuk wychodząc z samochodu, narzucił na siebie szarą bluzę. Stanął przed jedną z kamienic starego miasta w Gdańsku i szybko przeanalizował czy naprawdę chce wchodzić do środka. Co prawda Ida brzmiała przekonująco, kiedy go do siebie zapraszała, ale dalej nie był pewien, czy ona chce tego samego co on. Artur czuł, że powoli się w niej zakochuje, mimo że widzieli się zaledwie kilka razy i większość ich rozmów odbyła się przez internet. Ona natomiast wyraźnie dawała mu do zrozumienia, iż bardziej od związku interesuje ją koleżeństwo, może nawet przyjaźń.
        Stał tak gapiąc się na stary budynek, dopóki nie usłyszał głosu Idy dochodzącego gdzieś znad jego głowy. Wychylała się z wysokiego, podłużnego okna i uśmiechnięta szeroko bawiła się kosmykiem jasnych włosów opadających na jej ciągle jeszcze opaloną twarz.
        - Ej geniuszu. To nie sezam. Trzeba nacisnąć za klamkę, żeby drzwi się otworzyły.
        W sekundę oprzytomniał. Szybko przeczesał palcami włosy i zmusił się do sklecenia odpowiedzi.
        - Dzięki. Właśnie nie mogłem zlokalizować instrukcji. - Pospiesznie oderwał wzrok od dziewczyny i wmaszerował do zimnej klatki schodowej. Poczuł ulgę, że mieszkanie Idy znajdowało się na pierwszy piętrze, gdyż zmęczone mięśnie nóg dokuczały mu w dalszym ciągu.
        Dotarł do drewnianych drzwi numerem dwa, które otworzyły się przed nim dokładnie w momencie, w którym próbował w nie zapukać.
        - Pokaż go! - pisnęła dziewczyna stojąca za progiem.
        - Zrobiłaś się strasznie bezpośrednia - zaśmiał się. - Wcześniej niby nic, a teraz już w drzwiach chcesz, żebym ci pokazywał.
        Poczuł uderzenie w ramie.
        - Zamknij się i pokazuj!
        Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej ciężki, brązowy krążek. Ida szybko wyrwała mu go z rąk i zaczęła się mu dokładnie przyglądać z każdej strony. Piszczała jak małe dziecko zakładając siatkarzowi medal na szyję.
        - Jest fantastyczny - powiedziała, uśmiechając się ciepło. - Gratuluję. - Wspięła się na czubki palców i opierając się o silne barki Artura, pocałowała go w policzek. - Chodź!
Zdjął z nóg wysłużone adidasy i grzecznie poszedł za blondynką do pokoju na samym końcu jasnego korytarza. Sypialnia była niewielka, ale białe ściany i wysoki sufit powiększały optycznie pomieszczenie. Ida najwidoczniej nie była fanką mebli, bo posiadała jedynie starą szafę z ciemnego drewna i biurko w podobnym stylu. Gruby, szeroki materac leżący na podłodze służył za łóżko. Na nim i wokół niego walały się różnokolorowe poduszki i stosy książek, które były prowizorycznymi stolikami nocnymi.
        - Rozgość się. - Blondynka narzuciła na pościel szarą kapę i pospiesznie ułożyła poduszki wzdłuż ściany tak, aby wygodnie można było się o nie oprzeć. - Chcesz coś do picia? Wodę? Sok? Kawę?
        - Woda wystarczy - powiedział, rozsiadając się na materacu. W oczy od razu rzucił mu się ekran otwartego szeroko laptopa. Poczuł satysfakcję, bo na tapecie widniało zdjęcie z dekoracji medalowej na Igrzyskach.
        Od razu, kiedy dziewczyna wróciła z kuchni z dwiema szklankami pełnymi przeźroczystego płynu, chłopak wskazał palcem na komputer.
        - Widzę, że zostałaś moją wierną fanką. - Wyszczerzył białe zęby.
        - Oj Szalpuczku - westchnęła. - Chyba nie miałam wyjścia. Cała reszta jest już właściwie zaobrączkowana. Piotrek Nowakowski nie ma zamiaru odejść od żony. Co nie? - spytała z zupełnie poważną miną.
        - Nowakowski? Serio? - prychnął. - Liczyłem na jakiegoś Winiara. Jestem zawiedziony, koleżanko. - Pokręcił głową, chcąc pokazać dezaprobatę.
        - Po pierwsze, nie biorę się za kolesi z dziećmi, a po drugie...
        Artur nawet się nie obejrzał, a dziewczyna była już w odległości centymetrów od niego. Nachyliła zarumienioną twarz tak, że chłopak mógł policzyć cętki na niebieskich tęczówkach jej oczu. Chwilę potem poczuł jak jej gorące usta, niepewnie zaczynają go całować. To był dla niego wystarczający impuls, aby otrząsnąć się z paraliżu, który ogarniał jego całe ciało jeszcze kilka sekund wcześniej. Umięśnionymi rękami objął drobną blondynkę, a ta całkowicie poddała się jego sile. Czuł przypływy gorąca wraz z każdym pocałunkiem i dotykiem smukłych palców Idy na jego opalonej skórze.
        Oderwali się od siebie, kiedy oboje zaczynali tracić oddech.
        - A po drugie to co? - Odgarnął jasny kosmyk włosów z jej twarzy.
        - A po drugie, to nie jestem żadną twoją koleżanką, Szalpuk.

___
co za tragedia. 
jest za gorąco.
no tragedia.
pozdro
Szalpuk jedzie na final6. #blessed