sobota, 13 czerwca 2015

prolog

10/09/2022

        Promienie leniwie zachodzącego słońca wpadały do ciemnej sypialni przez nieszczelne, drewniane żaluzje. Parne powietrze wypełniało pomieszczenie, kolejny dzień letnich upałów dobiegał końca. Hałas rozmów dochodzących z ulicy i szum wiatraka próbującego zupełnie bezskutecznie ruszyć gęste powietrze, przerywały głośne, rytmiczne uderzenia.
        Wysoki, smukły mężczyzna siedział na skraju dwuosobowego łóżka zasłanego białą pościelą. Jego spocone, opalone ciało drżało pod wpływem emocji, a jedna ręka niczym idealnie zaprogramowana maszyna kierowała piłkę w stronę przeciwległej ściany, tak że za każdym razem odbijała się pod identycznym kątem i wracała jak bumerang w oczekująca na nią, otwartą dłoń. Raz na jakiś czas wolną ręką odgarniał jasne włosy z czoła, po czym zaciskał palce w pięść i przeklinał pod nosem, próbując wyładować na samym sobie złe emocje.
        Trzask otwierających się sypialnianych drzwi nie wyrwał go z transu i dopiero kiedy intruz wkroczył w pole rażenia piłki, mężczyzna postanowił podnieść wzrok. Stojąca przed nim kobieta miała łagodny wyraz twarzy, a jej zmęczone oczy wpatrywały się w niego z troską i niepokojem. Pasma jasnobrązowych włosów wypadały ze starannie związanego koka, zasłaniając niektóre z nielicznych mimo wieku zmarszczek. Wyciągnęła rękę, aby dotknąć jego ramienia, ale blondyn odtrącił ją szybkim, nerwowym ruchem.
        – Czegoś ode mnie potrzebujesz czy chcesz się ze mną zabawić w dwa ognie? – wysyczał. Jego twarz przybrała purpurowy kolor, a mięśnie napięły się do granic możliwości. – Nie możesz mnie choćby na trochę zostawić w spokoju?
        – Mogę, ale nie mieszkasz tutaj sam, Artur – powiedziała spokojnie i melodyjnie, jakby mówiła do dziecka. Schyliła się po leżącą na podłodze piłkę i powoli, nie zwracając uwagi na sprzeciwy chłopaka, odłożyła ją na półkę. – Kuba właśnie zasnął. Nie będę wstawała do niego w nocy, tylko, dlatego że o 21 chcesz wyburzyć ścianę siłą własnego uderzenia – stanowczość jej tonu zadziałała na mężczyznę, bo ten w odpowiedzi tylko pokiwał głową.
        Z niebieskim spojrzeniem utkwionym w filigranowej sylwetce kobiety i wsłuchany w jej kojący głos powoli uspokoił oddech, i szumiącą burzę myśli w głowie.
        – Dziękuję, mamo – szepnął. Wstał i choć przewyższał ją o kilkadziesiąt centymetrów, przytulił się do niej, tak jak to robił, kiedy był dzieckiem. Po raz pierwszy od wielu godzin nie czuł w sobie agresji, tak jakby od jego matki płynęła jakaś magiczna moc.
        - Wszystko będzie dobrze, kochanie. - Odsunęła się od niego na krok i swoim uśmiechem wymusiła na jego kącikach ust, aby powędrowały delikatnie w górę. - Zrobię ci coś na kolację, nie możesz się zagłodzić przed sezonem. - Niepewnym krokiem skierowała się do drzwi, lecz w progu odwróciła się i westchnięciem wyjęła z tylnej kieszeni spodni małą karteczkę. Przyjrzała się jej uważnie i z niewielkim wahaniem położyła ją na nocnym stoliku. - Zadzwoń do niej. Tak będzie lepiej.