poniedziałek, 15 czerwca 2015

jeden

04/06/2016

        Pistacjowy fiat 500 prowadzony przez młodego siatkarza wjechał przez bramę na teren jednego z bardziej ekskluzywnych, gdańskich osiedli. Przejechał wzdłuż szeregu nowoczesnych tarasowców i zatrzymał się przy przedostatniej klatce. Kierowca leniwie spojrzał na zegarek. Tak jak się tego spodziewał, jego pośpiech był zbędny. Był niewiele spóźniony, ale jego kolega z drużyny tradycyjnie miał o wiele większe problemy z wyjściem z domu.
        Ekran nowego iphone'a tkwiącego w uchwycie na desce rozdzielczej zapalił się, powiadamiając właściciela o nowej wiadomości.
        od: Włodzimierz
        "Ruszcie swoje grube dupska. Andrea zaczął mówić do nas po włosku. Jest ciężko."
        Artur złapał telefon w rękę i błyskawicznie wysłał odpowiedź potwierdzającą, że spieszą się, najbardziej jak mogą. Było to kłamstwem, bo wychodzący właśnie z klatki kolega szedł żółwim tempem. Zdenerwowany Szalpuk uchylił drzwi i krzyknął:
        - Bienio szybciej, bo nie podpiszą z tobą tego kontraktu!
        - Z tobą nie podpiszą, jak zobaczą, że jeździsz samochodem dla dziewczyn-odparł spokojnym tonem, dalej powolnym krokiem zmierzając w kierunku drzwi od strony pasażera. Kiedy usadowił się wygodnie na skórzanym fotelu, kontynuował swój wywód na temat pojazdu, którym mieli podjechać pod halę. - Serio nie możesz kupić jakiegoś innego auta? Wezmą cię za geja w sekundę... - przerwał na chwilę, jakby uświadamiając sobie pewien fakt-pewnie jeszcze pomyślą, że jesteśmy parą.
        Chłopak siedzący za kierownicą tylko westchnął. Tłumaczył Mateuszowi, że kupił tego fiata dla swojej byłej dziewczyny już miliony razy. Kilkukrotnie dodawał do tej historii wątek o nowiutkim Audi TT, które miałby skasować tydzień po kupnie. Ta część była kłamstwem-to prawda, ale jakoś trzeba było się tłumaczyć z tak niefortunnego doboru środka transportu.
        - Jak tam mieszkanie? - zapytał Artur, zapalając cicho pracujący silnik.
        - A no... Wszystko ok, na pewno lepiej niż w Kielcach-zaśmiał się. - Po nich moje oczekiwania do akomodacji już nigdy nie będą tak niskie.
        - Bez okien, klamek i bieżącej wody?
        - Nie. Po prostu przez rok mieszkałem z kolesiem o nazwisku Wacek. Jak się więc domyślasz, nie będziesz pierwszym mężczyzną, z którym znajomi będą mi insynuowali intymny związek.
        Oboje wybuchnęli śmiechem.
        - Nie martw się bracie-powiedział Artur ledwie łapiąc oddech-jak będziesz czuł się samotny, to zapraszam. Nie służę co prawda usługami cielesnymi, ale mam zapas krokietów i mielonych od rodziców na następne trzy lata.
        - Eh, no jakoś przeżyję, może Adriana Lima kiedyś przyjmie moją propozycję małżeństwa... - westchnął.- A ty co uwolniłeś się od królowej tofu i teraz nadrabiasz stracone lata, jedząc tylko zwierzaczki? - zapytał Bieniek udawanym, smutnym tonem. - Przez tyle czasu nie udało się jej przekonać cię, że przekąska z surowego pora może być lepsza od podwójnego hamburgera z biednej krowy? Tragiczna porażka jej silnych przekonań, muszę przyznać.
        - Nie denerwuj mnie nawet-warknął. - Już nigdy nie poświęcę się tak dla kobiety. I co z tego mam? - Wzruszył ramionami. - Pistacjowe, zabawkowe auto i zestawienie najgorzej smakujących warzyw wszechświata.
        - Chłopie, ostrożnie z takimi deklaracjami. Zanim się obejrzysz będziesz jeździł różowym Mini-parsknął i podkręcił głośność muzyki płynącej z głośników.
*
        Drzwi tylnego wyjścia Ergo Areny otwarły się z hukiem. Po kilku chwilach wylała się z nich chmara rozkrzyczanych dziennikarzy i operatorów kamer, którzy jak najszybciej chcieli dostać się do swoich samochodów, a następnie biur, aby przygotować materiał z prezentacji nowych zawodników gdańskiego klubu. Większość była zachwycona zmianami w kadrze, bo drużynie potrzebne były transfery, które zapewniłyby nową energię. "Narybek" czyli para przyjmujących -Szalpuk oraz Włodarczyk-i rewelacja ostatniego sezonu-Bieniek, który już zasłużył sobie na miano najlepszego środkowego Plusligi.
        Kiedy atmosfera pod halą ucichła, na wieczorne, nadmorskie powietrze wyszli bohaterowie całego zamieszania. Cała trójka ubrana była w czarne bluzy z logiem Lotosu Trefla, wszyscy trzymali w rękach butelki szampana, podstępnie wykradzione od prezesostwa.
        - To co? Oblewany kontrakty? - zagaił Wojtek. - Słyszeliście trenera, jesteśmy w mistrzowskim klubie, więc musimy mieć mentalność zwycięzców! A zwycięzcy potrafią się bawić!
        - Nie wydaje mi się, żeby właśnie to miał na myśli- zgasił go drugi przyjmujący. - Tak czy siak ja odpadam. Jutro rano muszę być w Spale na trening wyrównujący. - Podniósł szampana do góry. - To zostawię sobie na opijanie medalu olimpijskiego-zaśmiał się.
        - Wtedy to będę musiał dokupić takich jeszcze z dwadzieścia - westchnął Bieniek. - Ej stary, ale odwieziesz mnie do domu, nie? Daj nam z godzinę.
        Blondyn pokiwał głową w geście zgody i pomaszerował razem z kolegami w stronę plaży. 
*
        Piasek był wilgotny, ponieważ kilka godzin wcześniej nad trójmiastem przeszła gigantyczna burza. Słona bryza oblepiała im twarze, a głośny szum fal trochę przeszkadzał w komunikowaniu się. Po chwili spaceru znaleźli miejsce oddalone o kilkadziesiąt metrów od wszystkich całujących się par i zaczęli rozprawiać o reprezentacyjnych planach.
        Z ambicji i sportowych osiągnięć tor rozmowy zszedł na kadrowych kolegów. Reprezentacja była maszyną produkującą najciekawsze plotki. Chociaż zawodnicy nigdy nie przyznaliby się, że jakkolwiek interesuje ich życie prywatne boiskowych kompanów.
        - Słyszałem, że Wrona ma załamanie nerwowe przez brak powołania-powiedział dumny jak paw Mateusz.
        - A daj spokój. - Włodarczyk machnął ręką. - Nie dziwię się, że Stephane go nie powołał. Odkąd Karol i Olka się zaręczyli, Andrzejowi totalnie odbiło. Miał już chyba z pięć czy sześć lasek. Ostatnio mi powiedział, że uświadomił sobie, że czekanie na tą odpowiednią jest stratą czasu, którego on już ma coraz mniej. Zaraz pewnie zrobi którejś dziecko i tyle będzie z tych jego zabaw. - Zdenerwowany wziął duży łyk musującego napoju. Okazało się, że był on za duży, bo po sekundzie zaczął się krztusić i cały płyn spłynął mu po brodzie na nowiutki komplet ubrań.
        Salwy śmiechu wywołane typowym dla Wojtka zachowaniem trwały przez następne kilka minut i przerwane zostały, dopiero kiedy Artur dojrzał w oddali czerwone migające światło. Momentalnie wzbudziło to jego ciekawość. Zerwał się na równe nogi i niczym dziesięciolatek wyzwał swoich kolegów na wyścig. Tak jak się spodziewał, oboje błyskawicznie podjęli wyzwanie. Męska chęć do rywalizacji jak zwykle opanowała ich umysł.
        Pędem ruszyli po piaszczystym podłożu. Włodarczyk poddał się po kilku metrach, gdyż zdążył wylać na siebie jeszcze połowę butelki szampana. I przeklinając cicho, odprowadzał wzrokiem sylwetki kolegów.
        Pozostała dwójka mknęła po wybrzeżu jeszcze przez kilkadziesiąt sekund. Nagle w ciemności rozniósł się wrzask, który jak się potem okazało, miał ostrzec siatkarzy przed głęboką dziurą, która znajdowała się w tamtym momencie centralnie przed Arturem. Chwilę później blondyn leżał na ziemi skulony w kłębek, z kapturem na głowie i jęczał przez ból w prawej kostce.
        - O mój Boże! O mój Boże! - piszczała dziewczyna podbiegając do Szalpuka i sterczącego nad nim Bieńka. - Ja nie chciałam, bardzo przepraszam, powinnam była zasypać ten dół, przepraszam-piszczała dalej. - Bardzo boli? - Rozgorączkowana omiatała wzrokiem leżącego siatkarza. -Może trzeba zabrać go do szpitala? - Ostatnie pytanie skierowała do Mateusza i dołączającego do nich powoli Wojtka. Podniosła wzrok i momentalnie zabrakło jej powietrza w płucach. - Czy ja właśnie prawdopodobnie kontuzjowałam...
        - Mnie- dokończył Artur, zdejmując z głowy kaptur.

_____
Banaliada, pozdrawiam.